Wisła przebudzona |
Ostatnio przeczytałem sobie Życie pasterza – opowieść z Krainy Jezior Jamesa Rebanksa. Kraina
jezior to pogranicze Anglii ze Szkocją znane z praktykowanej od tysiącleci
hodowli najprymitywniejszych historycznie ras górskich owiec. Przeczytałem tę
książkę nie z miłości do pasterstwa, na którym kompletnie się nie znam i nie
chciałbym w życiu praktykować (za trudne, za bardzo przypominające Dzień Świstaka, przywiązujące do jednego
miejsca na ziemi niekończącym się obowiązkiem wobec własnych zwierząt), lecz z
powodu przesłania płynącego z tej historii.
Domowe pielesze |
Uczestnicy cywilizacyjnego przyspieszenia utracili kontakt z
naturą i zdolność do przetrwania w sytuacjach kryzysowych. Żyjąc w
otoczeniu wszechobecnego Internetu, uznają coraz bardziej prymat sfery
wirtualnej nad życiem doczesnym. Zalani informacją, przedkładający
szybki dostęp do Internetu nad osobiste kontakty i rozmowy twarzą w twarz, tracą
empatię i zdolność odsiewania plew od spraw istotnych. Ponaglani przymusem
robienia społecznej kariery wpadają w obsesję wyjeżdżania dokądś i dokonywania w życiu czegoś, mając za nic to co proste, często powtarzalne, budujące więź emocjonalną z sąsiadami i otoczeniem, więc... istotne...
Mazowiecka nostalgia |
Oderwani na chwilę od korporacyjnego czy biznesowego przymusu załatwiania zawodowych
obowiązków, zawsze dla kogoś, nigdy dla siebie (pensja wcale nie stanowi
ekwiwalentu coraz bardziej traconych ważnych sfer życia rodzinnego i
osobistego), nie potrafią nawet zwolnić w czas odpoczynku. Tylko że obsesyjny pośpiech i drażniona społecznie ambicja
nie przekłada się na życiową wrażliwość czy zdolność do autorefleksji.
Tu też się dzieje... |
Żyją tak nudno, że nie
mogą się doczekać weekendu, aby się upodlić. Jeśli jeszcze komuś pozostała
jakaś wola weekendowej odmiany, przesiada się na samochód terenowy, quada,
motocykl i próbuje, nie zwalniając tempa, sięgnąć po namiastkę wrażeń w
kontakcie z naturą. Tylko namiastkę, bo to, co im się podoba, to
architektoniczny krajobraz łatwy do oceny i klasyfikacji, szybkie wrażenia
pobudzające wydzielanie adrenaliny po udanym lub niekoniecznie udanym wystrzale
z ambony, po wywrotce na leśnym lub polnym bezdrożu, głupawce w skoku na bungee…
To zdjęcie niech się "zatytuli" samo... |
Tylko takie bodźce po powodzi coraz głupszych i wywołujących
jedynie emocje pseudo-informacji serwowanych przez współczesne mendia
nastawione na klikalność są jeszcze odbierane przez coraz bardziej odczulony
centralny układ nerwowy. A komu nie w smak przebywanie w otoczeniu przyrody,
może się upodlić w dowolnie wybrany sposób, albo oddać się grom komputerowym…
Matka jest tylko jedna... |
Rebanks wspominał, że jego niechęć do nauki i do opuszczenia
farmy została skwitowana automatycznie wygenerowaną diagnozą testu
(dys)kwalifikacyjnego, odczytaną z monitora przez doradcę zawodowego, który nie ukrywał
własnej wyższości:
– Nadaje się na dozorcę w ZOO.
Szybkie wrażenia, ale takie lubię... |
To książka o dwóch społecznościach. Tej, która od tysięcy
lat twardo stoi na ziemi, i wie jak sobie poradzić w najtrudniejszych chwilach,
by przetrwać. I tej, która bez całego sztafażu cywilizacji runie przy pierwszym
kataklizmie natury, bo nie potrafi odróżnić tego co istotne w życiu, od tego co
istotne wyłącznie dla bezdusznego systemu społecznego i sztucznie nadymanego
osobistego splendoru – substytutu sukcesu życiowego. Sukcesem staje się nasza wirtualna popularność, a nie obecność w lokalnej społeczności, wśród najbliższych sąsiadów.
Lubię się zatrzymać na chwilę... |
Będąc już w Oxfordzie, Rebanks zauważył, że jego koledzy
studenci wydają się mocno do siebie
podobni. Bardzo się silą, żeby mieć własne zdanie, ponieważ nigdy nie ponieśli
porażki. Tutaj również nie chcą się okazać rozczarowaniem. Nigdy nie byli
przeciętniakami i uważają, że zawsze muszą wygrywać. Jednak życie większości
ludzi wcale tak nie wygląda (…). Można by odesłać ich na rok do jakiejś pracy
bez perspektyw (…). Lepiej by im to zrobiło niż dziekanka w Peru…
To moje chińskie klimaty nad Wisłą... |
Obdarzony zmysłem obserwacji, inteligencją, charakterny człowiek, który nigdy nie
rozstał się z rodzinną farmą, napisał coś, co powinien przeczytać każdy,
kto żyjąc gdziekolwiek: na wsi, w mieście, w enklawie, chciałby wrócić do
korzeni, pozbyć się fałszywych celów w życiu i wyzbyć się lęku przed
przyszłością naznaczoną narastającym szokiem cywilizacji, o którym „sto” lat
temu pisał Alvin Toffler.
Z witacza w Nowej Wsi... |
Po odsianiu wirtualnych głupot atakujących z
urządzeń podłączonych do wszechobecnego Internetu każdy odsłoni to, co w jego
osobistym życiu najważniejsze i sprawi, że jego własna egzystencja na powrót przestanie
być nudna.
Lubię wędrować w świście piłek golfowych... |
Nie zamierzam podpowiadać – co. James Rebanks – prosty,
zdawałoby się, owczarz – robi to ciekawiej.
Akurat czytam. Proste życie - jakże trudne...
OdpowiedzUsuńA jakie sensowne... Odkąd pracuję przez internet i nie muszę odbijać karty obecności w pracy, mam mnóstwo czasu dla siebie i swoich zainteresowań, czerpiąc z tego faktu wiele, wiele, wiele satysfakcji :-). Świąteczne serdeczności dla Ciebie Ewo i Rodziny.
UsuńPS.
Żałuję, że się nie zobaczymy w Lidzbarku Warmińskim na otwarciu naszej wystawy. Pewne sprawy miałem zaplanowane wcześniej. Po powrocie na pewno tam zajrzę.