Książka cegła. Sama waga i wymiary odstręczają od czytania. Humaniści zapewne się wystraszą, chociaż po prawdzie nie ma powodu do obaw. Ludzie to napisali, ludzie są w stanie przeczytać. Owszem od pierwszego rozdziału multum wzorów matematycznych na poziomie maturalnym. Potem zaczyna się wspinaczka na poziom akademicki a dalej na poziom abstrakcji rodem z intelektualnego piekła: fizyka kwantowa, analiza funkcjonalna, topologia, geometria nieprzemienna, teoria chaosu… Ktoś, kto zechce czytać wszystko ze zrozumieniem, walcząc z niedostatkami matematycznego i fizycznego wykształcenia, naraża się na zniechęcenie i rychłe porzucenie lektury.
Namawiam jednak chociażby do pobieżnego przewertowania tej cegły. Nie trzeba czytać od deski do deski. Od wielu lat praktykuję pisanie opracowań, zaczynając od wniosków końcowych i konkluzji. Dopiero potem przedstawiam uzasadnienie, a na koniec dokładną analizę ilustrującą ścieżkę dochodzenia do tych wniosków i konkluzji. Czytelnik ma w pierwszym rzędzie zaspokoić swoją elementarną ciekawość. Jeśli chwyci temat, może zapoznać się z całą drogą poznawczą.
Symetria |
„Wstęp do Astrofizyki” to jednak coś więcej niż przyczynkowe opracowanie, komentarz czy wpis na blogu. Jest przede wszystkim podręcznikiem, w którym, z zachowaniem chronologii odkryć naukowych, opisuje się poszczególne zagadnienia, operuje matematyką, przedstawia wyniki symulacji komputerowych, pokazuje przykłady rozwiązań i zaleca zadania do rozwiązania tudzież obliczenia komputerowe do zaprogramowania. Zamiarem autorów było przymuszenie studentów do poznawania astrofizyki krok po kroku. Czytelnicy z deficytem właściwego wykształcenia mają szansę się zrazić.
Proponuję więc przewrotne podejście do studiowania astrofizyki, żeby zrażeniu zaradzić. Zacznijmy czytać tę akademicką cegłę jak literaturę science-fiction. Potraktujmy czytanie jak pełną przygód wędrówkę strona po stronie, której celem odkrywanie Wszechświata. Czytajmy to, co rozumiemy: przede wszystkim opisy zjawisk i wnioski, przyjmując wszystkie wzory i ich przekształcenia za prawdy udowodnione. Sięgajmy po esencję astrofizyki. Podręcznik jest podsumowaniem wiedzy zdobytej przez pokolenia naukowców na przestrzeni wieków, ale żeby zobaczyć, co do tej pory poznano, a czego nie, nie musimy zagłębiać się w szczegóły.
Czytajmy więc o zjawiskach zaobserwowanych we Wszechświecie, w naszym otoczeniu dostępnym zmysłom, w mikrokosmosie dostrzegalnym za pomocą wyrafinowanych mikroskopów i akceleratorów. Ich opisy i ilustracje fotograficzne są godne wybitnej literatury pięknej. Ten podręcznik powinno się czytać od deski do deski, żeby nie utracić z oczu holistycznego obrazu świata. Dopiero po pierwszym czytaniu i pierwszych wrażeniach warto zacząć od nowa. Wtedy tekst stanie się niczym bliższy znajomy.
Ten sposób praktykuję od lat, czytając prozę Hawkinga, Penrosa, Gleicka, Wilczka (od kryształów czasoprzestrzennych), Mullera (od fizyki czasu) i wielu innych futurystycznych matematyków i fizyków, i za każdym razem odkrywam w tych książkach coś nowego. Nawet abstrakcyjna matematyka, którą się posługują (i tak oszczędnie), nie odstręcza. Te książki są nasycone pasją odkrywania świata. Między wierszami można odczytać rozterki, porażki, tryumfy, wieloletnie zmagania z powszechnym niezrozumieniem nowo formułowanych idei, póki młodsze pokolenia ich nie przyswoją a starzy oponenci nie wymrą.
„Wstęp do Astrofizyki” jest chyba najbardziej wartościową próbą opisu Wszechświata bez ściemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz