|
Tallin historyczno-futurystyczny |
Uwielbiam
miasta starej Hanzy. Wszystkie, które poznałem: Gdańsk, Słupsk, Kołobrzeg,
Toruń, Tallin, Ryga, mają niepowtarzalną atmosferę. Skąd się bierze? Co
powoduje, że czuję się w tych miastach komfortowo? Ludzie? Klimat? Niezwykła
oprawa historyczna? Bliskość wielkiej wody, jeśli nie Bałtyku, to chociaż Wisły
lub innej rzeki łączącej miejsce z Bałtykiem?
Byłem
ciekaw Estonii, słuchając relacji ludzi, którzy via Baltica jechali do Finlandii, pomijając standardowy skrót
promowy. Po drodze zaliczali niezwykłą Litwę i Łotwę z ich zabytkami,
krajobrazami pełnymi rozlewnych i nieśpiesznych rzek, jezior, mokradeł i
polskich akcentów, nie wiedzieć czemu traktowanych jako zagrożenie dla
tożsamości narodowej, zwłaszcza przez Litwinów, którzy obdarzyli nas znamienitą
dynastią.
|
Z zaułka na rynek dolnego starego miasta |
|
Staromiejski wąwóz |
|
Wśród kamienic Tallina |
Wybrzeże
Bałtyku chyba wszędzie jest podobne. Oglądając plaże Jurmali, czy przylegające
do parkingów via Baltica, czułem się
jak na plażach Helu albo Narodowego Parku Słowińskiego.
Sam
Tallin podczas wjazdu z zewnątrz nie uczynił szczególnego wrażenia. Typowa
zabudowa miejska z pozostałościami niezbyt lotnej architektury radzieckiej,
szerokie ulice… póki nie podjedziesz do samego centrum, gdzie tłem niezwykłych
obiektów zabytkowej zabudowy są nowoczesne budynki o szklanych elewacjach.
|
Gdy deszcz przestaje padać |
|
Kto podpalił chmury? |
|
Chmury nad Tallinem |
Mieliśmy
szczęście trafić do apartamentowca naprzeciwko hotelu Tallink i nieopodal średniowiecznych
murów Starego Miasta. Przez ruchliwą ulicę i skrzyżowania raptem kilkaset
metrów od wyjścia z budynku do przejścia między historycznymi murami obronnymi
z basztami, które z dala przypominają ogromne kredki. Przekroczywszy owo
przejście, człowiek zanurza się w historii prawie tak samo jak w Splicie,
stąpając po kamiennych posadzkach wśród gigantycznych ścian posiadłości z
bloków wapienia, wzniesionych rękami poddanych cesarza Dioklecjana.
|
Czekając na spóźnionych gości |
|
Spacer po ten jeden uśmiech |
W
otoczeniu zabytków, odrestaurowanych z pietyzmem po zniszczeniach II wojny
światowej, toczy się gwarne i niczym nieskrępowane życie. Słychać wokół
egzotyczny język Estów z grupy języków ugro-fińskich. Nie gubiliśmy się jednak
w tym barwnym i ożywionym tłumie. Rozmówcy z łatwością przechodzili na
angielski. Rosyjski był już w zrozumiałym odwrocie, chociaż Rosjanie nadal
stanowią ćwierć populacji Estonii. Najwięcej ich mieszka w dawnych strefach
zmilitaryzowanych, po których zostało wiele porzuconych i zrujnowanych baz
wojskowych traktowanych dzisiaj jako atrakcja turystyczna.
|
Deszczowe przyjaciółki I |
|
Deszczowe przyjaciółki II |
Zanurzaliśmy
się w nastroju starego Tallina z ogromną ciekawością. Przywieźliśmy ze sobą
deszczowe chmury, które, odpływając znad miasta w kierunku Helsinek i
odsłaniając zachodzące słońce, dały pierwszemu wieczornemu spacerowi ciekawą
oprawę.
|
Schodząc z wysokiego starego miasta |
Nie
lubię fotografować architektury. Większość zdjęć jest albo nieudana, albo
płaska jak deska kreślarska. Architektura fotografowana bez kontekstu staje się
inwentaryzacją architektoniczną. Jednakże ustępujący deszcz odświeżył uliczki i
place tallińskiej starówki, ułatwiając chwytanie aparatem ulotnych chwil. Czerpałem z tego pełnymi garściami.
|
Stary Tallin w błękitną godzinę |
Nim
zapadł wrześniowy zmierzch, zdążyliśmy odwiedzić górną część starego miasta.
Wiedzie doń stromy podjazd brukowaną ulicą między ścianami murów obronnych,
przez starą bramę z furtką z boku dla pieszych, pod skałą unoszącą zamek główny
i gmachy najwyższych władz Estonii – ku mojemu zdumieniu udostępnione dla
publiczności. Wchodząc na tarasy widokowe, skąd podczas zachodu słońca
rozpościera się niezwykła panorama Tallina, nie odczułem presji służb
specjalnych czy policji.
|
Tallin historyczno-futurystyczny |
Biegałem
od jednego tarasu do drugiego zachwycony grą świateł na szklanych elewacjach
nowoczesnych budynków robiących za tło starego miasta i na powierzchni Zatoki
Fińskiej będącej z kolei tłem portu promowego i bliższego portu jachtowego
przylegającego do murów obronnych. Było w tych obrazach coś tak frapującego,
jak magiczne może być zestawienie historycznych zabytków Hanzy z nowoczesną
przemyślaną architekturą futurystycznych budynków w tle czy oddechem Zatoki
Fińskiej.
Wieczorny
spacer zaułkami Tallina okazał się egzotycznym przeżyciem. Mokre brukowane
jezdnie po niedawnym deszczu; elewacje zabytkowych kamienic, ozdobnych bram,
drzwi, klamek, kołatek…; światła odbijające się od szklanych witryn pełnych
miejscowych towarów i manekinów przyodzianych w ludowe stroje w postawie
zapraszającej do odwiedzania sklepowych wnętrz pełnych ciekawych pamiątek
własnej (nie chińskiej) produkcji: biżuterii, misternie haftowanych makat,
szydełkowanych serwet, estońskich lalek, strojów i wyrobów dziewiarskich z
miejscowymi motywami…; restauracje pełne mieszkańców i turystów obsługiwanych
przez urocze kelnerki w strojach regionalnych… Mimo zmęczenia całodzienną
podróżą i wbrew wrześniowemu mokremu chłodowi nie chciało się wracać do
apartamentu.
|
Artystyczne akcenty |
Następne
dni też okazały się paradne. Po porannych wycieczkach do Parku Narodowego
Lahemaa, do miejsca, gdzie granicę lądu i wody zasypały olbrzymie głazy
narzutowe (za Käsmu), wracaliśmy do
miasta, by znów zanurzyć się w jego artystycznym nastroju i napić się
słynnego Vana Tallinn.
|
W takiej oprawie vana tallin smakuje, oj... smakuje |
|
Kąt artystyczny |
Znaleźliśmy
fajną kawiarnię o artystycznych ambicjach przy podejściu na górny zamek. Podczas
przelotnych opadów deszczu trzeba było chować się pod dachem i rozgrzewać
estońskim rumem o niepowtarzalnym aromacie, nalewanym ze smukłej butelki. Trunek
jest niestety bardzo lokalnym produktem. Do dzisiaj nie spotkałem go w polskich
sklepach.
|
Tallin z portu jachtowego |
|
Klimaty z innej epoki |
|
Port jachtowy na tle starego Tallina |
|
Opiekunka Estów w postindustrialnym sztafażu |
Rozpogodzenia
dawały szansę spacerów po porcie jachtowym u podnóża staromiejskich zabudowań
portowych albo wzdłuż strzelistych murów i wież obronnych. Niektóre z nich
stały się siedzibami galerii, pracowni malarskich i rzemieślniczych, sklepów,
prywatnych mieszkań. Niektóre dopiero czekały na zagospodarowanie.
Miasto
frapuje. Jest pełne obietnic i estetycznych pokus. Z perspektywy czasu
rozstanie z Tallinem okazało się trudne. Wyjeżdżaliśmy bardzo niechętnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz