Trochę Prowansji
w Nowym Kawkowie
Gdzieś za Nowym Kawkowem |
Jest
miejsce na Warmii, które kojarzy się z Warmią w nietypowy sposób. Wystarczy wyjechać za Olsztyn w
kierunku Morąga. Za granicą wielkiego Olsztyna, oznaczoną zieloną tablicą,
zaczyna się pagórkowaty las.
Znikający czarny punkt nad polem owsa za Wilimowem |
Szosa w pewnej chwili zbliża się do torów
kolejowych. Na rozjeździe trzeba odbić w prawo, przejechać przejazd kolejowy,
podążać krętą drogą w kierunku Jonkowa, by po kilku kilometrach między
niewielkimi wsiami, mnóstwem pagórków pokrytych soczystymi łąkami, wśród
pofalowanych pól, licznych leśnych kęp i buków warmińskiej ostoi przyrodniczej
za Wilimowem dotrzeć do rynku w Jonkowie.
Taka gmina |
Za rynkiem trzeba skręcić w lewo pod
górę na wąską drogę w szpalerze starych drzew. Asfaltowy dywanik między
drzewami przylegającymi do samej skrajni jezdni nie przykrywa szutrowego
pobocza. Dość na jeden pojazd. Gdy jednak nadjeżdża samochód z naprzeciwka,
trzeba zwolnić, zjechać prawymi kołami na szuter. Tak się kiedyś oszczędzało na
jezdniach. Ma to swoje dobre strony. Nie rozpędzisz się. W kronikach wypadków
nikt zatem nie napisze, że agresywne drzewa na poboczu po raz kolejny
zdemolowały prawidłowo jadący samochód. Tutejsze drzewa mają więc szansę
przetrwać idiotyczną rzeź zgotowaną na innych lokalnych warmińskich drogach.
Bujność warmińskiego lata I |
Bujność warmińskiego lata II |
A mówią, że chwasty są be |
Chwila ze słońcem |
Jakby
nie patrzył, za Jonkowem jedzie się kilka kilometrów przez malowniczy teren
poszatkowany polami, łąkami, laskami, kępami łęgowych drzew nad stawami lub
bagnistymi obniżeniami terenu, w sąsiedztwie pojedynczych zagród rozrzuconych
bez ładu i składu na szlaku, w towarzystwie bocianów okupujących koszone łąki;
żurawi przeszukujących skraj łanów owsa, żyta, pszenicy; błotniaków
patrolujących przestrzeń.
Panorama Nowego Kawkowa |
Potem
droga wiedzie wzdłuż łagodnej doliny. Można by podejrzewać, że jej dnem płynie
jakiś urokliwy strumień, aczkolwiek po kilku latach ostatniej posuchy mógł
raczej wyschnąć.
Zjeżdżając
z kolejnego pagórka, już za Pupkami, widzisz wreszcie nieco bardziej zwartą
zabudowę. To Nowe Kawkowo, siostrzana wieś Starego Kawkowa. Obie zostały
założone najprawdopodobniej w połowie XIV wieku, następnie spalone przez
Litwinów i odbudowane na podstawie odnowionego przywileju z 1380 r. wydanego
przez kapitułę warmińską. Potem wieś miała w swojej historii czas rozwoju; czas
upadku po przejściach wojny trzynastoletniej i wojny toczonej w latach, gdy
dobrami kapitulnymi i obroną przed krzyżackim oblężeniem Olsztyna zarządzał
Mikołaj Kopernik; kolejne ożywienie gospodarcze przerywane następnymi epizodami
wojennymi… Na początku XIX wieku mieszkańcy wsi zostali uwłaszczeni,
prawdopodobnie w następstwie nowego porządku
europejskiego, który nastał po przemarszach wojsk napoleońskich. Światli
władcy Prus Wschodnich zdawali sobie sprawę, że przemian społecznych
zapoczątkowanych Wielką Rewolucją Francuską nie da się już cofnąć, zwłaszcza że
krwawym i niezwykle dynamicznym bataliom wojennym towarzyszył równie gwałtowny
rozwój kapitalizmu przemysłowego, który zdemolował stare porządki…
Dzieło ulotnej sztuki |
Stare
Kawkowo ma podobną historię, ale mniej szczęścia do dokumentów lokacyjnych,
które gdzieś się zawieruszyły.
Kto
chce historycznych szczegółów, niech zajrzy na strony:
Lato nad warmińskim mikrokosmosem |
Najstarszą
spośród okolicznych wsi są Pupki. Założono je w 1357 roku na miejscu porzuconej
pod naciskiem (prawdopodobnie) krzyżackiej ekspansji pruskiej osady, która
istniała tutaj od wczesnego średniowiecza w sąsiedztwie nieistniejącego już
dzisiaj jeziora. Owa dolina między Pupkami a Nowym Kawkowem wydaje się dnem
tego historycznego rozlewiska. Ironią losu to, że wieś została założona na
zgliszczach pruskiego siedliska przez Prusa Tolnekena, któremu kapituła
warmińska zezwoliła na budowę karczmy i nadała 40 łanów (prawdopodobnie
chełmińskich) ziemi. Dzisiaj Tolneken byłby zaliczony do grupy posiadaczy
ziemskich. Prawie 720 hektarów (7,2 km2) ziemi nie w kij dmuchał.
Lawenda |
Napisałem
nie przypadkiem o tych trzech wsiach razem. Tworzą one coś, czego nie spotkałem
do tej pory w innych miejscach Warmii i Mazur – enklawę artystyczną. Warszawska
bohema urządziła sobie na północnych obrzeżach Olsztyna szlak galerii,
warsztatów rzemieślniczych i agroturystycznych gospodarstw, z których
najbardziej znane jest Lawendowe Pole.
Lawenda tuż przed zbiorem |
Przypuszczam, że to zasługa telewizyjnej
promocji w serialu Daleko od miasta.
Fakt, sam obejrzawszy ten odcinek, postanowiłem wpaść na lawendowe żniwa i
popatrzeć w oczy odważnej właścicielce, która zamieniła korporacyjną gonitwę na
warmiński spokój(?!). Dzisiaj też ciężko pracuje, jedno że w sympatyczniejszych
okolicznościach przyrody. I co ważne – robi to, co jej życiową pasją.
Lawendowe pole |
Lawendowe pole |
A
lawenda? Jeśli ktoś nie ma czasu lub możliwości, by zwiedzić Prowansję (Galię
Zaalpejską), niech wpada na Lawendowe Pole urządzone na zaanektowanych
pagórkach w sąsiedztwie stawów i zarośniętych mokradeł. Najlepiej o świcie albo
wczesnym rankiem, póki nie przyjadą turyści i nie zaczną psuć wszystkich kadrów
niebieskiego puchu ufryzowanego w rzędy kulistych kęp. Tak na marginesie –
lawendę trudno sfotografować. Sprawia mi kłopot. Wrażenie czyni piękne, ale na
zdjęciach wychodzi banalnie.
Głównym
narzędziem do cięcia lawendy – nożyce krawieckie. Naprawdę. Szczegóły tutaj:
Kościół w Nowym Kawkowie |
Najchętniej
jednak zaglądamy do galerii urządzonej w dawnej karczmie stojącej w sąsiedztwie
kościoła konsekrowanego w 1380 r. ku czci św. Jana w Oleju (zwanego też Janem Ewangelistą, Janem Apostołem, Janem Teologiem) przez Henryka III
Sorboma, biskupa panującego na Warmii w latach 1373-1401. Kościół był
wielokrotnie przebudowany, więc elementów architektonicznych z czasów jego pierwszej
budowy zachowało się niewiele. O szczegółach tutaj:
Galeria w starej karczmie |
Galeria
stoi na wprost drogi do Lawendowego Pola. Wchodzi się doń stromymi i
pochylonymi ze starości schodami wprost do sieni, która odsłania wnętrza pełne
często zmienianych eksponatów.
Tu się popija kawę i plotkuje |
Sala po prawej jest jednocześnie kawiarnią.
Ciasto artystyczne, kawa w artystycznych kubkach, czasem artystyczna zupa z
dyni.
Rozmówki z Audrey |
Wnętrze artystyczne… Audrey Hepburn krzątająca się przy oknach…
Tu nawet grzyby są artystyczne |
W
trakcie rozmowy z Gospodynią stwierdzamy nagle, że ten świat jest naprawdę
mały. Doszukujemy się wspólnych znajomych, jeszcze z czasów licealnych.
Warszawa okazała się w kilku losowych przypadkach miejscem przejściowym, a Nowe
Kawkowo – docelowym.
Znużona gwiazda |
Nieczęsto
zdarza się trafić w takie miejsca, w których spotykają się ścieżki ludzi na
pierwszy rzut oka niezwiązanych ze sobą – jak nasze ze ścieżką Gospodyni
galerii.
Najfajniejsze
jest to, że kawę popija się, a ciasto podjada się drobnymi kęsami, co by
przedłużyć doznania smakowe, w towarzystwie domowych zwierząt: artystycznego
mopsa, przygarniętych piesków, piesków dochodzących ze wsi, kotów małych i
dużych, plączących się pod nogami… Ich obecność tworzy specyficzny klimat.
Nasze
wizyty nie kończą się na kawie i cieście. Są ploteczki i rozmówki w nastroju Ludzkiego gadania Agnieszki Osieckiej.
Są zakupy wystawianych eksponatów. Niektóre naprawdę przykuwają uwagę.
Mała
bohema.
Klimaty w Nowym Kawkowie |
W
Nowym Kawkowie jest jeszcze galeria biżuterii – przy wyjeździe ze wsi w
kierunku Pupek; galeria artystycznych wyrobów z drewna – przy wyjeździe w
kierunku Starego Kawkowa; galeria ceramiki artystycznej – trzeba odbić w prawo
na rozwidleniu drogi do Lawendowego Pola… We wrześniu zazwyczaj dzieje się
impreza przygotowywana wspólnym wysiłkiem działających pracowni. Wtedy można
przez cały dzień zjeździć z mapką w ręku wszystkich inicjatorów i znaleźć coś
ciekawego dla siebie.
Znikające jeziorko |
Odkryciem
– w moich oczach – jest gospodarstwo agroturystyczne w Pupkach nieopodal
zanikającego już jeziorka w bukowym lesie. Tutaj kończymy wypad domowy obiadem:
prawdziwą, gęstą zupą kalafiorową, kopytkami z gęstym sosem grzybowym, kompotem
z czarnych porzeczek i deserem – pszenno żytnim chlebem własnego wypieku
(piętka? – nie jadłem czegoś takiego od czasów dzieciństwa).
Gospodarstwo
prowadzi rodzina, która porzuciła Warszawę w czasach zwiastujących już schyłek
PRL-u i urządziła sobie enklawę wśród malowniczych pagórków, lasków, rozlewisk.
Patrząc na owo miejsce, podziwiałem determinację, upór i pogodę ducha
gospodarzy. Gospodarstwo przechodzi dzisiaj w ręce drugiego pokolenia. O nim
tutaj:
Polecam
ich chleb. Takiego chleba nie kupisz w sklepie. Sam się zjada. Ze smalcem
własnego wyrobu i małosolnym ogórkiem albo ze świeżym masłem jest jedzeniem
samym w sobie.
Artystyczny strach na wróble |
Tu,
między Pupkami a Starym Kawkowem, nawet strachy na wróble mają w sobie coś z
wagabundów i prekursorów współczesnej mody.
bardzo lubię ten zaułek Warmii... miałam tylko przejechać rowerem, a wsiąkłam na dwa dni i nie chciałam wyjeżdżać :)
OdpowiedzUsuńBardzo miły wpis... czas spowolnił, zapachniało trawami, lawendą i kawą :)
Tam rzeczywiście czas płynie wolniej. Agnieszka Osiecka miałaby używanie, gdyby trafiła w swoim czasie do Pupek lub do Kawkowa, zamiast do Prania nad Jeziorem Nidzkim.
OdpowiedzUsuń